”URO – onko 2024” Wielodyscyplinarne Debaty 6-7 grudnia 2024

Z wielką przyjemnością wzięłam udział w Konferencji „ Uro-onko 2024 Wielodyscyplinarne Debaty 6-7 grudnia 2024” . Jestem pod ogromnym wrażeniem postępów w uroonkologii 💎 i otwartości urologów na psychologię głębii. W ramach wykładu zaprezentowałam założenia teorii psychologii głębi według Jamesa Hillmana i Carla Gustawa Junga w kontekście samoaktualizacji sensu życia, selfcare i celów stawianych sobie w zawodzie medyka.
Bardzo owocna wymiana doświadczeń i wspaniała atmosfera 🪷

Seminarium: Rozwój i jego Cień w Sandplay

W ostatnią sobotę poprowadziłam drugie spotkanie z cyklu LABORATORIUM SANDPLAY zatytułowane: Rozwój i jego Cień w Sandplay Therapy.

W seminarium wzięli udział specjaliści psychoterapii. Zaskoczyło mnie tak duże zainteresowanie tematyką „cienia” w grupie uczestników. W psychologii, tzw. ciemna strona ludzkiej natury jest często opisywana jako alter ego, id lub niższe Ja. Szwajcarski psychiatra, Carl Gustaw Jung nazwał ją właśnie „cieniem”. Przez ów „cień” miał na myśli nieakceptowane cechy osobowości, czyli łączną sumę wszystkich właściwości naszego ja, które – z różnych przyczyn – wolelibyśmy ukryć przed światem.

Carl Gustaw Jung jako pierwszy ukuł termin „cień”. Jednakże idea „ciemnej strony natury ludzkiej” sięga zamierzchłej starożytności o czym dowiadujemy się z najbardziej znanych opowieści i mitów: ze Starego Testamentu w Biblii czy znanej literackiej pary: dr Jekylla i Mr. Hyde’a. 

Dla psychoterapeutów, Cień stanowi jeden z najważniejszych i zarazem najmniej rozumianych aspektów natury ludzkiej. Obawiamy się oświetlenia naszej wewnętrznej ciemności, choć przecież wszyscy ją posiadamy. Prawdziwym wyzwaniem egzystencjalnym jest spotkać się z własnym cieniem twarzą w twarz. Pogodzenie się z tą indywidualną mroczną stroną pozwala na zaprzestanie bycia jej ofiarą, a wręcz umożliwia odnalezienie w niej potencjału. Literatura i sztuka dostarczają wielu metafor ilustrujących cień i drogę do jego odzyskania. U Roberta Bly  – cień to wielki bagaż, który ciągniemy za sobą przez całe życie. Przez pierwsze czterdzieści lat umieszczamy w nim wszystko to, czego przez kolejne lata musimy się pozbyć. W baśniach o pięknych i niewinnych królewnach poznajemy macochy i okrutne Baby Jagi symbolizujące ciemną stronę kobiecości. W bajkach  – przebiegłe wilki i Sinobrodych mężczyzn – męskie aspekty cienia. W dzieciństwie przeszywa nas strach kiedy czytamy o tym, jak owe istoty porywają dzieci i młode, niewinne panny. U zacytowanego powyżej autora odnajdujemy także symbolicznego „Dzikusa” – pojmanego i zamkniętego w klatce. Zadaniem stojącym przed nami jest uwolnienie go, bez poświęcania własnego życia. 

 Świadomość jest zawsze widoczna, jasna i dostępna. Wszystko, co się w niej uwidacznia – nasza pozycja społeczna, role jakie pełnimy w pracy czy w rodzinie, pomysły które realizujemy, cele jakie sobie wyznaczamy – podobnie jak materia która nas otacza:  rośliny, drzewa, budynki  – wszystko również rzuca cień.  Cień jest częścią tego, co stoi w ciemności i jest poza naszą świadomością. Cień jest poza naszą wiedzą. Rozwój każdego z nas ma swój cień, który niekiedy uwiera jak „cierń”. Z czym nie byliśmy akceptowani w naszym dzieciństwie? Co dorośli, opiekujący się nami wrzucili do naszego bagażu? To u jednych może być smutek. U innych – złość czy ciekawość seksualna. A może są to nasze odtrącone marzenia i pragnienia?

Wszyscy uczestnicy byli bardzo zaangażowani w poszukiwanie odpowiedzi na powyższe pytania. Na seminarium Laboratorium Sandplay odbył się także wykład teoretyczny oraz prezentacja przypadku psychoterapii 7 letniego dziecka – którego cień rósł wraz z nim i uwierał tak dalece, że w konsekwencji chłopiec zaczął cierpieć z powodu zaburzeń lękowych. Co najważniejsze – wszyscy uczestnicy seminarium dobrze się bawili – w piasku, oczywiście. 

Agata Giza-Zwierzchowska

Zapraszam do LABORATORIUM SANDPLAY na seminarium „Nić Ariadny”

Zapraszam na pierwsze seminarium z cyklu LABORATORIUM SANDPLAY które poprowadzę już 14 maja 2022. Seminaria cyklu LABORATORIUM SANDPLAY będą dobywały się co 2- 3 miesiące, łącznie kilka razy w roku. Będą poświęcone różnym aspektom metody Terapii w Piaskownicy.

Pierwsze seminarium, zatytułowane „Nić Ariadny. Sandplay Therapy i funkcja transcendentna psychiki będzie poświęcone symbolizacji która niczym „Nić Ariadny” prowadzi nas do nieświadomego świata w każdym z nas. Sandplay Therapy opiera się pracy z przeniesieniem oraz na podejmowaniu w ramach relacji terapeutycznej aktywności, która zmierza do połączenia materiału świadomego z nieświadomym. Carl Gustav Jung nazywał tę mentalną aktywność funkcją transcendentną. Ta “pośrednicząca” funkcji psychiki pozwala – przy udziale nieświadomego, symbolicznego materiału – na zjednoczenie przeciwstawnych tendencji psychiki, co prowadzi do jej rozwoju i integracji. W ramach seminarium odbędą się ćwiczenia grupowe oraz w parach, podczas których każdy uczestnik będzie mógł doświadczyć samodzielnie funkcji transcendentnej w procesie Sandplay oraz pracy z własnym materiałem nieświadomym. na seminarium zaprezentuję także materiał kliniczny. Zapraszam do udziału w LABORATORIUM SANDPLAY. Zgłoszenia na gizazwierzchowska@gmail.com

Kogo dotyczy”Syndrom dziecka zastępczego” ?

„Syndrom dziecka zastępczego jako efekt traumy relacyjnej” Niebieska Linia 6/137/2021 Autor publikacji: Agata Giza-Zwierzchowska

Szeroko rozpowszechnione choć nadal mało znane zjawisko psychologiczne…

Strata dziecka jest jedną z najdotkliwszych ludzkich strat. Rodzice którzy jej doświadczyli często mówią, że “sprawia ból który nigdy nie gaśnie. Jedyne co można zrobić to nauczyć się z nim żyć.” Z punktu widzenia psychologii klinicznej, możemy określić taki stan jako nierozwiązana lub traumatyczna żałoba, która nie prowadzi do tak bardzo potrzebnych dla ducha doświadczeń: żalu, akceptacji i pożegnania. Jednym z patologicznych rozwiązań takiej żałoby jest Syndrom Dziecka Zastępczego (SDZ) – szeroko rozpowszechnione, choć nadal mało rozpoznane zjawisko psychologiczne owocujące traumą relacyjną. Dopiero w ostatnich latach odkrywamy jak syndrom ten znacząco wpływa na rozwój rzeczywistości psychicznej oraz osobowości osób, które urodziły się na skutek świadomej decyzji rodzica motywowanej chęcią zastąpienia innego, niedawno zmarłego lub utraconego potomka. Syndrom ten został po raz pierwszy opisany w 1974 roku przez Cain&Cain (Schellinski 2016). W wielu kolejno powstających definicjach pojawiały się zarówno “zastępstwa” realnie zmarłego lub abortowanego i terminowanego dziecka, jak i oddanie dziecka do adopcji a także utrata spodziewanego zdrowego dziecka spowodowana jego upośledzeniem rozwoju którego rodzice także są w sytuacji symbolicznej żałoby lub jej wyparciu.

Strata i dar. Zamrożenie żałoby

Anna narodziła się tuż po śmierci starszego, 4 -letniego brata który zmarł gdy jej matka była w szóstym miesiącu ciąży. Choć nie została poczęta aby go zastąpić, jej rodzice gorąco pragnęli aby jej pojawienie się na świecie zmniejszyło ich stratę. Wszystkie rodzicielskie nadzieje i projekcje zostały nieświadomie przeniesione na jej osobę. Puste łóżeczko brata Anna wypełniła swoim istnieniem, jednocześnie zawierając wielką pustkę którą pozostawił po sobie ten, który był przed nią.

“Przecież nie możesz się smucić kiedy jesteś znowu w ciąży! Nowe dziecko wynagrodzi ci stratę tamtego” słyszą kobiety które utraciły jedno dziecko i są ponownie w ciąży. Tracą wewnętrzne rozeznanie w tym, co dzieje się w ich emocjach. Doświadczają bowiem jednocześnie zarówno żałoby, jak mają świadomość daru od losu. Sytuacja ponownego zajścia w ciążę uniemożliwia im pełne doświadczenie żałoby po pierwszym dziecku, utrudnia jej przebieg. Zjawisko to nasila się dodatkowo pod wpływem swoistej zmowy milczenia, która niczym mgła spowija otoczenie ciężarnej. Wszyscy chcieliby, aby nie doświadczała trudnych emocji w obawie, że mogłaby zaszkodzić tym dziecku, które w sobie nosi. Płakać czy cieszyć się? – kobiety odczuwają wewnętrzny konflikt, który nierozwiązany musi ulec zamrożeniu, zaprzeczeniu lub wyparciu. Otoczenie także zaprzecza stracie. Wszyscy pragną zapomnieć o tym, które odeszło.

Zapomnij o przeszłości

Pragnienie zapomnienia przeszłości i zawierającej się w niej śmierci, zapomnienia trudnej i bolesnej straty jest wpisane w indywidualną nieświadomość dziecka zastępczego. Rodzic pragnie zapomnienia. Pragnie zastąpić śmierć życiem. Chce zapomnieć to, co odebrał mu los. Ten ukryty przekaz ma znaczący wpływ na kształtowanie się tożsamości dziecka zastępczego, rozwój jego mechanizmów obronnych oraz struktury osobowości.

Kim jestem

Marta była “późnym” i wyczekanym dzieckiem swoich rodziców. Matka przed jej narodzinami wielokrotnie zachodziła w ciąże i traciła je. Po wieloletnich staraniach w końcu narodziła się Marta która – ku radości rodziców – była śliczną dziewczynką oraz równocześnie mądrym, odważnym i błyskotliwym dzieckiem – jak wyobrażeni przez matkę bracia, których ta nie zdołała donosić. Kruczoczarne włosy Marty rosły szybko. Jednak jej mama uważała że są słabe i nalegała aby je regularnie obcinać jej “na chłopaka”. W końcu w wieku 7 lat dziewczynka złapała nożyczki fryzjera i nie pozwoliła na to. To był jej pierwszy krok do tego, aby stać się sobą.

Prawdziwa tożsamość zastępczego dziecka zostaje zrepresjonowana. Zostaje pomieszana z cechami dziecka, które odeszło: często dziecka o innej płci, innym wyglądzie lub innym temperamencie. Dziecko “substytut” otrzymuje nieświadome zadanie do wypełnienia: wynagrodzić rodzicom stratę. Tak rodzi się archetypowy bohater, który nieświadomie usiłuje zawrzeć w swoim życiu właściwości i pamięć o zmarłym rodzeństwie. Może stać się słynnym politykiem, aktorem czy naukowcem. W biografiach wielu znanych osób znajdujemy informacje o tym, że byli oni zastępczymi dziećmi: Elvis Presley, Herman Hesse, Salvador Dali, Carl Gustaw Jung, Sigmund Freud, Katherine Hepburn,… To zaledwie początek długiej listy zastępczych dzieci, które stały się twórcami kulturowego dziedzictwa świata. Schellinski metaforycznie twierdzi, że zastępcze dziecko ma trzy drogi rozwoju osobistego: zostanie artystą, szaleńcem lub psychologiem. Wszystkie te ścieżki rozwoju zakładają konieczność zmierzenia się z nieświadomym dziedzictwem oraz trudności w indywiduacji. Na poziomie nieświadomym zastępcze dziecko nosi bowiem w sobie pomieszane i przemieszczone ze zmarłego dziecka rodzicielskie projekcje. Jego nieświadomość indywidualna zawiera w sobie także “martwą diadę matka-dziecko” czyli swojego poprzednika i rodzica. Matka w żałobie – najczęściej emocjonalnie nieobecna – staje się wewnętrznym obiektem dziecka. Nieobecna matka jest doświadczana jako “martwa matka”. Badania Heller i Zeanah (1999) na niemowlętach urodzonych po stracie ukazują, że wzorce przywiązania zastępczych dzieci zazwyczaj są ambiwalentne lub zdezorganizowane (Macfie et al 2008). Zależność i lgnięcie do nieobecnej emocjonalnie matki zostaje w dziecka zachowaniu pomieszane z lękiem i poczuciem odrzucenia. Badania te przynoszą także wiele nadziei. Autorzy odkryli bowiem, że kiedy badane przez nich matki skorzystały z pomocy psychoterapeutycznej w okresie żałoby po stracie dziecka wówczas u dzieci urodzonych zastępczo odsetek ambiwalentnego i zdezorganizowanego przywiązania występował rzadziej.

Dziecko ratuje matkę

Ciąża po stracie pełni często funkcję terapeutyczną. Strata dziecka wywołuje u wielu matek głęboki kryzys prowadzący do dezintegracji psychicznej. W tym kontekście, kolejne dziecko jest swoistym lekarstwem, nierzadko stając się nawet “depozytem” na niezintegrowane części psychiki matki. W rodzinach zastępczych dzieci spotykamy parentyfikację, czyli odwrócenie ról. Dzieci w ramach tego mechanizmu dbają o dobrostan psychiczny swoich matek realizując rolę nie dziecka a rodzica-własnego-rodzica. Dzieci te reagują na wszelkie przejawy negatywnych emocji matek. Uśmierzają ich żal, łagodzą gniew i napięcie w sytuacjach stresujących. Reagują na ich stan emocjonalny i wpływają na niego terapeutycznie, oddalając się tym samym od własnego ciała, pełnego dyskomfortu i lęku który odczuwają w kontakcie z niestabilnym rodzicem. Doświadczenie pokazuje, że za to opiekuńcze, parentyfikacyjne i zarazem terapeutyczne działanie zastępczemu dziecku przyjdzie zapłacić niemałą cenę w jego przyszłych, dorosłych relacjach.
W dzieciństwie parentyfikacja pogłębia symbiotyczne, zależne uwikłanie dziecka w relacje z rodzicem. W mojej kilkunastoletniej praktyce psychoterapeutycznej obserwuję że zjawisko odwrócenia ról często manifestuje się na bardzo pierwotnym, cielesnym poziomie doznań pacjentów z którymi pracuję. Zaobserwowałam również, że ma ono często wpływ na pojawienie się zaburzeń psychosomatycznych, lękowych i hipochondrycznych u tychże osób. Te i inne trudności przywołują zastępcze dzieci do gabinetów psychoterapeutów. Emocjonalna pustka, narcystyczna depresja, cierpienie i brak kontaktu z własnymi uczuciami są początkiem ich drogi do odnalezienia zagubionej w przeszłości własnej, unikatowej, indywidualnej tożsamości, wyzwolonej z rodzicielskich projekcji. Bardzo wielu lekarzy, pracowników socjalnych i psychologów jest dziećmi zastępczymi. Dorośli ci mają przed sobą trudne zadanie wyzwolenia się z systemowej roli ratownika rodziny i archetypowego bohatera. Na ścieżkach swojego rozwoju, kiedy wypalenie pomocowymi aktywnościami pogłębia oddalenie od własnych potrzeb i uwiera, osoby te podejmują się często zadania odszukania swojej prawdziwej – wolnej od roszczeń ego i projekcji otoczenia – tożsamości.

ciąg dalszy artykułu znajduje się TUTAJ

cz 3 „Traumy które dziedziczymy po przodkach” ze Świata Problemów 07.2021

W jaki sposób krzywdy okołowojenne babci mogą wywołać mutyzm wybiórczy u jej wnuczki? 

Nieświadomość to – wcześniej już tutaj przytoczona symboliczna “złota skrzynia” naszej pamięci”. Ma formę indywidualną oraz zbiorową w której jest powiązana z naszym DNA czyli z informacjami od naszych przodków.  Traumy dziedziczymy. Lęk przechowujemy w DNA i nie będzie przesadą jeśli powiem, że niekiedy boimy się za przodków. Za siebie oczywiście także jednak w naszym życiu bazujemy na wewnętrznych zasobach czyli często kontynuujemy i pogłębiamy doświadczenia matek i ojców, babć i dziadków.  Wiele osób miewa trudności z bliskością, rozpadają się ich kolejne związki, cierpią z powodu osamotnienia. Przyczyn można upatrywać w tzw. złym losie ale można także poszukiwać ich znacznie  głębiej należy upatrywać głębiej. Zazwyczaj dlatego tak długa jest droga powrotu pacjenta do własnego poczucia tożsamości, do poczucia że jest się w końcu sobą. Wiele jest do odkrycia z przeszłości która w nas drzemie i która zza kulis kieruje naszym życiem. Zazwyczaj potrzebujemy w tym wsparcia. psychoterapeutycznego, które pomaga w tym trudnym i zarazem oczyszczającym procesie ugłośnienia dziedzictwa. Trzeba w końcu zmierzyć się z symptomem i rozkodować przeszłość. Jedna moja pacjentka nazwała to nawet “rozbrajaniem bomby” tak tego w sobie intensywnie doświadczała. Bomba tykała w jej rodzinie od trzech pokoleń i ona jako pierwsza podjęła decyzje żeby ją w końcu zneutralizować. Zrobiła to dla siebie samej i swoich dzieci. Ocaliła też dzięki temu swoje małżeństwo które już trzęsło się w posadach. 

W jaki sposób dokonuje się integracja przeszłości z teraźniejszością?

Poprzez psychoterapię w której terapeuta pomaga w integrowaniu zarówno świadomych jak i nieświadomych aspektów życia pacjenta możemy zintegrować i tym samym pogodzić ze sobą skonfliktowane wcześniej: przeszłość i przyszłość. Analizujemy objawy które mają zazwyczaj swój symboliczny sens. W pracy w traumą pracujemy takimi metodami jak analiza marzeń sennych, aktywna imaginacja, Sandplay Therapy, czasami również ruch autentyczny.  Staramy się wspólnie z pacjentem połączyć to co zostało rozłączone przez traumę. Najpierw jednak potrzeba dużej odwagi. Wiadomo powszechnie o tym kto zazwyczaj niesprawiedliwie bierze na siebie odpowiedzialność za krzywdę: ofiara nie sprawca. Ludzie czują się odpowiedzialni za to, że byli świadkami masowej zagłady czy wysiedlenia. Kobiety czują się winne za to że doświadczyły gwałtu. Osobom straumatyzowanym zazwyczaj towarzyszy ogromne poczucie wstydu. Nie łatwo jest przerwać milczenie wielu pokoleń. Człowiek, który doświadczył traumy, często długo dojrzewa do tego aby móc o niej opowiedzieć, ale musi mieć przede wszystkim taką możliwość. Tę możliwość stwarza psychoterapia. Daje bezpieczną  i zarazem wolną od oceny przestrzeń. Kluczowe jest również przeniesienie czyli oparcie w relacji terapeutycznej w ramach której możemy przepracować traumę i tym samym doprowadzić do przywrócenia zerwanej komunikacji w naszym umyśle oraz z powrotem nawiązać pełniejszą relację ze światem. Wówczas nie ma już potrzeby aby cokolwiek ukrywać, przemilczać. tłumić czy wyrażać za pomocą objawów cielesnych. Żeby to osiągnąć potrzebna jest profesjonalna pomoc osób które pomogą w tej transgeneracyjnej przemianie. Możemy powiedzieć że uzdrawiając siebie pacjent uzdrawia zarazem pokolenia przodków, którzy byli przed nim i pokolenia wnucząt które przyjdą po nim. Prowadząc psychoterapię widzimy jak ta prawda urzeczywistnia się na naszych oczach.   

Autorka: Agata Giza-Zwierzchowska

dr nauk medycznych, psychoanalityczka jungowska, psycholog kliniczny, certyfikowana psychoterapeutka, Individual Member of International Society for Sandplay Therapy (ISST), Individual Member w International Association for Analytical Psychology (IAAP)

cz 2 „Traumy które dziedziczymy po przodkach” ze Świata Problemów 07.2021

Na czym polega psychoterapia traumy?

Traumatyczne doświadczenia zapisują się w ciele. Dziedziczymy traumy i lęki naszych przodków ponieważ to ewolucyjnie istotna informacja, która jest silnie transmitowana genetycznie. Ciało ma własny język i pamięć. Dlatego traumy przemawiają poprzez ciała, głównie poprzez takie problemy jak zaburzenia psychosomatyczne, zaburzenia lękowe i seksualne. Kilka lat temu odwiedził mnie wraz ze swoimi rodzicami 8 letni chłopiec który – jak twierdził – widzi duchy. Na psychoterapię zgłosiła się cała rodzina choć tej “zjawowej obecności” doświadczyła jedynie matka z synem. Dziecko codziennie rano budziło się z zadrapaniami na nogach i rękach, które w jego relacji były efektem spotkań z duchami które nocą odwiedzały jego dom. To problem, który można rozważać z różnych punktów widzenia. Od strony mi zawodowo bliskiej czyli klinicznej są to przesłanki do postawienia diagnozy trudności psychicznych jednak problem, jak się okazało tkwił znacznie głębiej. Kiedy zapoznaliśmy się z historią rodziny i innych okoliczności towarzyszących oceniłam, że mam do czynienia w tym przypadku z traumą transgeneracyjną. Rodzina miała do wykonania zadanie, które w metaforycznym sensie wyznaczyli im ich przodkowie. Trudności dziecka ustały jak tylko zadanie zostało zrozumiane i zrealizowane a dziecko w toku psychoterapii indywidualnej uzyskało większą autonomię względem rodziny pochodzenia. Wśród historii  innych pacjentów pojawił się także przytoczony na początku tego tekstu mutyzm wybiórczy. Psychoterapeuci pracują często z osobami, które doświadczyły wczesnej traumy relacyjnej tj. z osobami które zostały straumatyzowane przez rodziców którzy poodcinali się od emocji na skutek własnych głębokich urazów z dzieciństwa. To jakie osoba buduje relacje z własnymi rodzicami ma wpływ na to jakie ma relacje z własnymi dziećmi. To naturalny związek który ma ogromny wpływ na życie każdego.

Trauma wpływa na funkcjonowanie półkul mózgowych.

W psychotraumatologii mamy pojęcie “odgórnej integracji półkul mózgowych”. U przeciętnej osoby półkule mózgowe sprawnie komunikują się – codziennie i bezustannie prowadząc do integracji naszych wewnętrznych doświadczeń. U osób, które doświadczyły traumy – bez względu na jej rodzaj – integracja półkul zostaje zakłócona. Najczęściej zostaje zablokowana półkula prawa odpowiadająca za modulowanie emocji, takich jak ból i lęk. Jest ona bezpośrednio związana z ciałem, z mechanizmem introcepcji czyli postrzeganiem wewnątrz ciała. Kiedy ta komunikacja obydwu półkul zostaje zaburzona wówczas osoba miewa trudności emocjonalne. Przytoczę tutaj pacjentkę która zgłosiła się do mnie z problemem utraty kontroli emocjonalnej przy swojej dwuletniej córce. Wpadała we wściekłość kiedy jej córka marudziła przy jedzeniu. Krzyczała na nią i czuła się kompletnie bezradna w – jak to sama nazywała – “walce” z dzieckiem”. Później, już kiedy ochłonęła, sama nie potrafiła zrozumieć swojej gwałtowności i agresji jaką wywoływało w niej “marudzenie” czyli zwyczajny protest jej dziecka w kwestii jedzenia. Podczas psychoterapii pacjentka stopniowo odkrywała że te i inne, nieświadome impulsy wyprowadzały ją z równowagi i kompletnie dominowały jej psychikę z istotnego powodu sprawiając tym samym, że druga strona jej umysłu czyli racjonalne myślenie było blokowane. 

Gdzie przechowany zostaje przekaz międzypokoleniowy?

Wspomnienia i doświadczenia zapisują się z sieciach neuronów. Całe życie je rozwijamy. Moglibyśmy użyć takiej metafory, że neurony rosną w nas jak rośliny w lesie. To optymistyczne i też warte zapamiętania. Rozwijamy się neuronalnie przez całe życie. Inna sprawa to fakt, że mamy wiele rodzajów pamięci. Nie chciałabym ich tutaj wszystkich wymieniać jednak możemy sobie wyobrazić, że –  opisując to metaforycznie – w naszym wewnętrznym pokoju zwanym pamięcią długotrwałą stoi „złota skrzynia” w której jest schowane to, co nieświadome czyli to, co z różnych ważnych powodów zostało stłumione oraz to, co zdarzyło się w pierwszych latach naszego życia, szczególnie przed 4 rokiem. Nasz system pamięci dojrzewa do około 30 roku życia. Zanim jego struktura stanie się optymalna, wspomnienia wypełniają „złotą skrzynię” nieświadomości. W dorosłym życiu jest podobnie. Kiedy przeżywamy coś bardzo gwałtownie i intensywnie a zwłaszcza kiedy nas coś boli. Wówczas kortyzol zalewający nasz krwiobieg wyłączy pamięć hipokampa a adrenalina zapisze to co przeżywamy w naszej “złotej skrzyni” nieświadomości. To trudne doświadczenie może w przyszłości dać o sobie znać w najmniej oczekiwanych sytuacjach i “wyskoczy ze złotego kufra” kiedy natrafimy na podobną sytuację w kolejnych latach życia. Poczujemy ją wówczas ze zwielokrotnioną mocą i najprawdopodobniej będziemy mocno zaskoczeni – jak opisywana wyżej pacjentka – naszą reakcją na “tylko” marudzące przy jedzeniu dziecko.

W jaki sposób krzywdy okołowojenne babci mogą wywołać mutyzm wybiórczy u jej wnuczki? 

część 3 znajduje się TUTAJ

Autorka: Agata Giza-Zwierzchowska

dr nauk medycznych, psychoanalityczka jungowska, psycholog kliniczny, certyfikowana psychoterapeutka, Individual Member of International Society for Sandplay Therapy (ISST), Individual Member w International Association for Analytical Psychology (IAAP)

Agata Giza-Zwierzchowska „Traumy które dziedziczymy po przodkach” publikacja w Świat Problemów 07-08/2021 – część 1

Człowiek który doświadczył traumy często długo dojrzewa do tego, aby móc o niej opowiedzieć, ale musi mieć przede wszystkim taką możliwość. Tę możliwość stwarza psychoterapia. Daje bezpieczną i zarazem wolną od oceny przestrzeń.

Labirynt w Katedrze Chartres.

“Mój dziadek był zamknięty w sobie, niedostępny i milczący. Moja babcia chciała unikać “tego”  tematu a matka bała się nawet o “to” zapytać” – mówi Anna – “Dzieci i ryby głosu nie mają” – często powtarzano w mojej rodzinie i może dlatego wszyscy zamiataliśmy trudne tematy pod dywan, bo w końcu “brudów się nie wywleka”. 

Kiedy zaczęłam swoją psychoterapię miałam duszności. Co cię dusi? Co jest niewypowiedziane w twojej rodzinie? – pytała mnie psychoterapeutka –  A ja oczywiście nie potrafiłam początkowo znaleźć odpowiedzi i duszność nie ustępowała nawet po sterydach. Wszystko o czym mówiła wydawało mi się wtedy dość niedorzeczne ale… Miałam wtedy małą, czteroletnią córkę. Chodziła już drugi rok do przedszkola. Któregoś razu przyszłam odebrać ją wcześniej. Zobaczyłam wtedy jak siedzi na uboczu grupy. Rysowała przy małym stoliku samotnie. Pani przedszkolanka powiedziała mi, że Zosia często tak spędza czas. Z dala od dzieci i w zasadzie z nikim nie rozmawia. Milczy. Nawet kiedy inne dzieci pytają – patrzy tylko z przestrachem albo odwraca się i odchodzi obojętnie zostawiając koleżankę bez odpowiedzi. Zasugerowała, że Zosia jest bardzo nieśmiała i wstydliwa i to może być mutyzm wybiórczy. 

Jaki może mieć związek duszność Pani Anny z opisanej sytuacji powyżej  z milczeniem jej babci i dziadka a także w końcu –  mutyzmem jej córki?

Wiele osób odczuwa lęk przed mówieniem o swoich przeżyciach. Dorośli milczą na temat urazów z dzieciństwa, traum i przemocy której doznali. Babcie i prababcie ukrywają ból, gwałty i upokorzenia których doświadczyły podczas wojennej młodości. Dziadkowie na zawsze zamilkli na temat przysposobionych dzieci, które były owocem maszerujących przez Polskę fal obcych wojsk. Te niewypowiedziane doświadczenia bezustannie pracują w nas.  

Są trudnym dziedzictwem którego nie potrafimy nazwać i tym samym zasymilować oraz zintegrować. Traumy z przeszłości babć i dziadków nie tylko są ich ranami. Są także ciężarem, który noszą ich wnuki. To co zostało zrepresjonowane, odcięte lub zepchnięte do podświadomości ponieważ było tak bolesne pojawia się w kolejnych pokoleniach rodziny. Daje o sobie znać pod postacią objawów, najczęściej psychosomatycznych, problemów małżeńskich a także trudności emocjonalnych małych dzieci, w szczególności psychoz i somatyzacji. To tak jakby historia zapisana była w naszych ciałach, w nieświadomej części naszej psychiki i stamtąd domagała się ujawnienia. W opisanym powyżej przekładzie Panią Annę aż dusi z tego powodu. To bardzo intensywny objaw, którego nie można w końcu zignorować. Dobrze że nadszedł czas kiedy postanowiła się z nim zmierzyć a w zasadzie postanowiła odkryć jaką w sobie skrywa historię.  

Jak można wytłumaczyć związek duszności i urazów z poprzednich pokoleń?

Psychoanaliza opisuje zjawisko transgeneracyjnej traumy. Powszechnie wiadomo, że dziedziczymy po przodkach kolor oczu, wygląd, niektóre cechy temperamentu a także niestety na przykład nadciśnienie czy haluksy. To nie koniec wyliczanki. Otrzymujemy od nich znacznie więcej. W spadku niektóre wnuczki dostają również traumy ukochanej babci – jej lęk, postawę wobec życia i otoczenia, czyli na przykład to czy wnuczka będzie się chciała spełnić w życiu czy cierpieć rezygnując z podążania za swoimi potrzebami może być kwestią jej nieświadomego bagażu po przodkach. Niekiedy przekaz transgeneracyjny jest bardzo wyraźny i bolesny. Wpada się w niego jak ryba w sieć. Psychologia głębi Carla Gustava Junga opisuje to jako zjawisko kompleksu. Zazwyczaj kompleksy przeżywamy jako nadwrażliwe miejsca w nas samych, podatne na reakcje otoczenia lub interakcje z nim. Jung uważał, że to nie my mamy kompleksy lecz one nas mają! Są nieświadomym materiałem wymykającym się ukradkiem z podziemia naszej psychiki. Właśnie wtedy potrafią nami bez reszty zawładnąć. Czy to źle? Oczywiście nasza reakcja nas zaskakuje, często odczuwamy wówczas wstyd lub złość… a ten stan bywa nieprzyjemny. Pojawia się w naszym wewnętrznym życiu chaos. Jednak obserwując nasze niekontrolowane reakcje spowodowane ujawnieniem się kompleksowych treści i analizując je później w procesie psychoterapii możemy rozwijać pełnię naszej osobowości. Według analityczki Jolande Jacobi, kompleks jest drogą dostępu do treści nieświadomych. W naszym przeżywaniu ujawnia się często za pośrednictwem snów, dlatego bywa nazywany ich „architektem”. Kiedy indziej potrafi przyjąć formę symptomów somatycznych czy lękowych jakie uzewnętrzniamy i prowadzi wówczas do podjęcia psychoterapii, która ma pomóc w uświadomieniu ich źródła. Integrujemy w tym procesie elementy nas samych, które na skutek urazu zostały rozdzielone i stłumione. Podróżujemy na nowe dotąd nieodkryte wyspy archipelagu naszej Psyche poznając je i wcielając do jej całości. Dzięki takiemu doświadczaniu i integracji naszych kompleksów przekonujemy się w końcu, że jesteśmy na właściwej bo unikatowej, jedynej w swoim rodzaju i kompletnie indywidualnej drodze rozwoju osobistego.

Na czym polega psychoterapia traumy?

cdn TUTAJ

Autorka: Agata Giza-Zwierzchowska

dr nauk medycznych, psychoanalityczka jungowska, psycholog kliniczny, certyfikowana psychoterapeutka, Individual Member of International Society for Sandplay Therapy (ISST), Individual Member w International Association for Analytical Psychology (IAAP)

„Traumy które dziedziczymy po przodkach” Świat Problemów 07/2021

Artykuł ukazał się w numerze 07-08/2021 Czasopisma Świat Problemów

„Wiele osób odczuwa lęk przed mówieniem o swoich przeżyciach. Dorośli milczą na temat urazów z dzieciństwa, traum i przemocy której doznali. Babcie i prababcie ukrywają ból, gwałty i upokorzenia których doświadczyły podczas wojennej młodości. Dziadkowie na zawsze zamilkli na temat przysposobionych dzieci, które były owocem maszerujących przez Polskę fal obcych wojsk. Te niewypowiedziane doświadczenia bezustannie pracują w nas. Są trudnym dziedzictwem którego nie potrafimy nazwać i tym samym zasymilować oraz zintegrować, “poukładać w sobie”. Traumy z przeszłości babć i dziadków nie tylko są ich ranami. Są także ciężarem, który noszą ich wnuki. To co zostało zrepresjonowane, odcięte lub zepchnięte do podświadomości ponieważ było tak bolesne pojawia się w kolejnych pokoleniach rodziny. Daje o sobie znać…”

Tutaj znajduje się ciąg dalszy artykułu .

Zapraszam do lektury

„Traumy które dziedziczymy po przodkach” – Agata Giza-Zwierzchowska

Kompleksy według Carla Gustava Junga

Czy Ty także miewasz kompleksy? Jeśli tak, to naturalne.

Któż ich nie ma!


Carl Gustaw Jung pisał:

„Każdy miewa kompleksy. Nie należy się ich wstydzić; skrajnie podejrzanym byłby ktoś kto by ich w ogóle nie miał, gdyż to jest ogień psychiki.” (1)

O kompleksach zwykliśmy myśleć pejoratywnie, rozumiejąc je jako źródła problemów intrapsychicznych. Zazwyczaj kompleksy przeżywamy jako nadwrażliwe miejsca w nas samych, podatne na reakcje otoczenia lub interakcje z nim. Tak przykładowo osoba z kompleksem ego reaguje przesadnie na jakąkolwiek krytykę ze strony innych. Inna osoba z na przykład kompleksem matki, może uważać rolę macierzyńską za arcyważną wręcz niezbędną do wypełnienia w rozwoju kobiecym lub też obawia się jej w ogóle podjąć.

Cytowany już powyżej Jung twierdził, że kompleksy to po prostu struktury w psychice, a ściślej „zgrupowania treści psychicznych naładowane emocjami”. Autor teorii kompleksów psychicznych określał je jako pewne treści – mogą być nimi myśli, słowa, skojarzenia, wspomnienia czy obrazy – skoncentrowane wokół archetypowego jądra znaczeniowego którym może być właśnie ego, matka, ojciec, ciało, rodzeństwo, seksualność czy nawet określona narodowość. Możemy więc także mówić o kompleksach kulturowych. 

Struktura psychiki według Junga

Kompleksy zawierają w sobie zarówno pozytywne, jak neutralne i negatywne treści związane z danym jądrem znaczeniowym. Same w sobie należą do obszaru nieświadomości indywidualnej danej osoby.

Kompleksy są głęboko powiązane z osobistymi doświadczeniami i przeżyciami, a także – co jest bardzo istotne – zachowują znaczną autonomię. Mogą być niczym odrębne osoby w nas samych. Skąd to wiemy? Przekonujemy się o tym, kiedy udaje im się nami zawładnąć. Kompleksy mają potężną siłę, która ujawnia się nieoczekiwanie wprowadzając nas w zaskoczenie swoją własną reakcją. Kompleksy potrafią sabotować niejedną naszą inicjatywę. Zakłócają funkcjonowanie naszej pamięci lub odbierają nam głos podczas publicznych wystąpień. Są quasi odrębnie funkcjonującymi osobowościami w naszej nieświadomości, która jest niczym innym jak takim właśnie archipelagiem tych autonomicznych wysp. Sam Jung pisał o nich następująco:


„Kompleks ma rodzaj ciała, swojej własnej psychologii. Wpływa na pracę żołądka. Zakłóca oddychanie i pracę serca – krótko mówiąc, działa jak częściowa osobowość. Na przykład kiedy chce się coś powiedzieć, czy zrobić i na nieszczęście kompleks włączy się wraz ze swoją intencją, mówi się, albo robi coś zupełnie innego niż zamierzone. Kompleks przerywa nam w pół słowa i nasze najlepsze intencje zostają udaremnione przez jego działanie, podobnie jak wtedy, gdy nasze plany zostają zakłócone przez zewnętrzną osobę, czy okoliczności. (2)”

Jung uważał, że to nie my mamy kompleksy lecz one nas mają. Są nieświadomym materiałem wymykającym się ukradkiem z podziemia naszej psychiki. Właśnie wtedy potrafią nami bez reszty zawładnąć. Czy to źle? Oczywiście nasza reakcja nas zaskakuje, często odczuwamy wówczas wstyd lub złość… a ten stan bywa nieprzyjemny.Pojawia się w naszym wewnętrznym życiu chaos. Jednak obserwując nasze niekontrolowane reakcjespowodowane ujawnieniem się kompleksowych treści i analizując je później, możemy rozwijać pełnię naszej osobowości. Według już cytowanego Carla Gustawa Junga a także jego uczennicy i współpracowniczki Jolande Jacobi, kompleks jest „najlepszą drogą dostępu do treści nieświadomych”. W naszym przeżywaniu ujawnia się często za pośrednictwem snów, bywa nazywany ich „architektem”. Kiedy indziej potrafi przyjąć formę symptomów jakie uzewnętrzniamy prowadząc niekiedy do podjęcia analizy własnej, która ma pomóc w uświadomieniu ich źródła. Integrujemy w tym procesie elementy nas samych, które na skutek urazu zostały odszczepione. Podróżujemy na nieoczekiwanie odkryte wyspy archipelagu naszej psychiczności poznając je i wcielając do jego całości. Dzięki takiemu przeżywaniu i integracji naszych kompleksów przekonujemy się w końcu, że jesteśmy na właściwej bo unikatowej, jedynej w swoim rodzaju i kompletnie indywidualnej drodze. Chaos, którego doświadczamy poprzez nieoczekiwane doświadczenie kompleksu otwiera nas na inne osoby, otwiera nas na przeżywanie własnej głębi i złożoności, na empatyzowanie ze światem, pozwala na przekroczenie własnych ograniczeń i rozwój. Ponoć gdzieś „w głębi naszych problemów tkwi ciągle nierozwinięty element naszej osobowości, cenny fragment naszej Psyche. Pozbawieni go doświadczamy rezygnacji, zgorzknienia i niechęci do życia.” (C. G. Jung) To właśnie dzięki tym wzbudzającym niechęć kompleksom, możemy tego „światła” w sobie w końcu dotknąć. 

(1) Carl Jung, ETH Lecture 1 May 1935, page 203 (Everyone has complexes, there is nothing to be ashamed of in that; it would in fact be highly suspicious if we found someone who had no complexes, for these are the fires of the psyche.Carl Jung, ETH Lecture 1 May 1935, page 203)

(2) Jung 1936/1976, para. 14

Psychoterapia jest jak uprawa ogrodu…

„Dzień w którym posadzisz ziarno, nie jest dniam w którym zbierzesz owoce…”

Psychika ludzka rozwija się i dojrzewa powoli, jest to proces wymagający czasu i cierpliwości. Tak często porównywany do uprawy roślin, pielęgnacji ogrodu. Ogród ma swoje pory roku. Jest czas zasiewania, czas kiełkowania i wzrostu oraz czas zbiorów i odpoczynku. Psychoterapia jest także takim wzrostem. Ma także swoje etapy i pory roku. W psychoterapii także mamy do czynienia z uprawą Psyche. Ogrodnik który zajmuje się wewnętrznym światem wzrusza ziemię, sadzi nowe rośliny, niekiedy podcina martwe pędy których czas się skończył i chroni młode, które dopiero wyrastają. To proces, w którym ogrodnikiem jest każdy. Jest nim psychoterapeuta, z czasem staje się nim także sam pacjent który odkrywa, że to jego ogród i że już potrafi i chce się o niego zatroszczyć.