Agata Giza-Zwierzchowska „Traumy które dziedziczymy po przodkach” publikacja w Świat Problemów 07-08/2021 – część 1

Człowiek który doświadczył traumy często długo dojrzewa do tego, aby móc o niej opowiedzieć, ale musi mieć przede wszystkim taką możliwość. Tę możliwość stwarza psychoterapia. Daje bezpieczną i zarazem wolną od oceny przestrzeń.

Labirynt w Katedrze Chartres.

“Mój dziadek był zamknięty w sobie, niedostępny i milczący. Moja babcia chciała unikać “tego”  tematu a matka bała się nawet o “to” zapytać” – mówi Anna – “Dzieci i ryby głosu nie mają” – często powtarzano w mojej rodzinie i może dlatego wszyscy zamiataliśmy trudne tematy pod dywan, bo w końcu “brudów się nie wywleka”. 

Kiedy zaczęłam swoją psychoterapię miałam duszności. Co cię dusi? Co jest niewypowiedziane w twojej rodzinie? – pytała mnie psychoterapeutka –  A ja oczywiście nie potrafiłam początkowo znaleźć odpowiedzi i duszność nie ustępowała nawet po sterydach. Wszystko o czym mówiła wydawało mi się wtedy dość niedorzeczne ale… Miałam wtedy małą, czteroletnią córkę. Chodziła już drugi rok do przedszkola. Któregoś razu przyszłam odebrać ją wcześniej. Zobaczyłam wtedy jak siedzi na uboczu grupy. Rysowała przy małym stoliku samotnie. Pani przedszkolanka powiedziała mi, że Zosia często tak spędza czas. Z dala od dzieci i w zasadzie z nikim nie rozmawia. Milczy. Nawet kiedy inne dzieci pytają – patrzy tylko z przestrachem albo odwraca się i odchodzi obojętnie zostawiając koleżankę bez odpowiedzi. Zasugerowała, że Zosia jest bardzo nieśmiała i wstydliwa i to może być mutyzm wybiórczy. 

Jaki może mieć związek duszność Pani Anny z opisanej sytuacji powyżej  z milczeniem jej babci i dziadka a także w końcu –  mutyzmem jej córki?

Wiele osób odczuwa lęk przed mówieniem o swoich przeżyciach. Dorośli milczą na temat urazów z dzieciństwa, traum i przemocy której doznali. Babcie i prababcie ukrywają ból, gwałty i upokorzenia których doświadczyły podczas wojennej młodości. Dziadkowie na zawsze zamilkli na temat przysposobionych dzieci, które były owocem maszerujących przez Polskę fal obcych wojsk. Te niewypowiedziane doświadczenia bezustannie pracują w nas.  

Są trudnym dziedzictwem którego nie potrafimy nazwać i tym samym zasymilować oraz zintegrować. Traumy z przeszłości babć i dziadków nie tylko są ich ranami. Są także ciężarem, który noszą ich wnuki. To co zostało zrepresjonowane, odcięte lub zepchnięte do podświadomości ponieważ było tak bolesne pojawia się w kolejnych pokoleniach rodziny. Daje o sobie znać pod postacią objawów, najczęściej psychosomatycznych, problemów małżeńskich a także trudności emocjonalnych małych dzieci, w szczególności psychoz i somatyzacji. To tak jakby historia zapisana była w naszych ciałach, w nieświadomej części naszej psychiki i stamtąd domagała się ujawnienia. W opisanym powyżej przekładzie Panią Annę aż dusi z tego powodu. To bardzo intensywny objaw, którego nie można w końcu zignorować. Dobrze że nadszedł czas kiedy postanowiła się z nim zmierzyć a w zasadzie postanowiła odkryć jaką w sobie skrywa historię.  

Jak można wytłumaczyć związek duszności i urazów z poprzednich pokoleń?

Psychoanaliza opisuje zjawisko transgeneracyjnej traumy. Powszechnie wiadomo, że dziedziczymy po przodkach kolor oczu, wygląd, niektóre cechy temperamentu a także niestety na przykład nadciśnienie czy haluksy. To nie koniec wyliczanki. Otrzymujemy od nich znacznie więcej. W spadku niektóre wnuczki dostają również traumy ukochanej babci – jej lęk, postawę wobec życia i otoczenia, czyli na przykład to czy wnuczka będzie się chciała spełnić w życiu czy cierpieć rezygnując z podążania za swoimi potrzebami może być kwestią jej nieświadomego bagażu po przodkach. Niekiedy przekaz transgeneracyjny jest bardzo wyraźny i bolesny. Wpada się w niego jak ryba w sieć. Psychologia głębi Carla Gustava Junga opisuje to jako zjawisko kompleksu. Zazwyczaj kompleksy przeżywamy jako nadwrażliwe miejsca w nas samych, podatne na reakcje otoczenia lub interakcje z nim. Jung uważał, że to nie my mamy kompleksy lecz one nas mają! Są nieświadomym materiałem wymykającym się ukradkiem z podziemia naszej psychiki. Właśnie wtedy potrafią nami bez reszty zawładnąć. Czy to źle? Oczywiście nasza reakcja nas zaskakuje, często odczuwamy wówczas wstyd lub złość… a ten stan bywa nieprzyjemny. Pojawia się w naszym wewnętrznym życiu chaos. Jednak obserwując nasze niekontrolowane reakcje spowodowane ujawnieniem się kompleksowych treści i analizując je później w procesie psychoterapii możemy rozwijać pełnię naszej osobowości. Według analityczki Jolande Jacobi, kompleks jest drogą dostępu do treści nieświadomych. W naszym przeżywaniu ujawnia się często za pośrednictwem snów, dlatego bywa nazywany ich „architektem”. Kiedy indziej potrafi przyjąć formę symptomów somatycznych czy lękowych jakie uzewnętrzniamy i prowadzi wówczas do podjęcia psychoterapii, która ma pomóc w uświadomieniu ich źródła. Integrujemy w tym procesie elementy nas samych, które na skutek urazu zostały rozdzielone i stłumione. Podróżujemy na nowe dotąd nieodkryte wyspy archipelagu naszej Psyche poznając je i wcielając do jej całości. Dzięki takiemu doświadczaniu i integracji naszych kompleksów przekonujemy się w końcu, że jesteśmy na właściwej bo unikatowej, jedynej w swoim rodzaju i kompletnie indywidualnej drodze rozwoju osobistego.

Na czym polega psychoterapia traumy?

cdn TUTAJ

Autorka: Agata Giza-Zwierzchowska

dr nauk medycznych, psychoanalityczka jungowska, psycholog kliniczny, certyfikowana psychoterapeutka, Individual Member of International Society for Sandplay Therapy (ISST), Individual Member w International Association for Analytical Psychology (IAAP)

„Traumy które dziedziczymy po przodkach” Świat Problemów 07/2021

Artykuł ukazał się w numerze 07-08/2021 Czasopisma Świat Problemów

„Wiele osób odczuwa lęk przed mówieniem o swoich przeżyciach. Dorośli milczą na temat urazów z dzieciństwa, traum i przemocy której doznali. Babcie i prababcie ukrywają ból, gwałty i upokorzenia których doświadczyły podczas wojennej młodości. Dziadkowie na zawsze zamilkli na temat przysposobionych dzieci, które były owocem maszerujących przez Polskę fal obcych wojsk. Te niewypowiedziane doświadczenia bezustannie pracują w nas. Są trudnym dziedzictwem którego nie potrafimy nazwać i tym samym zasymilować oraz zintegrować, “poukładać w sobie”. Traumy z przeszłości babć i dziadków nie tylko są ich ranami. Są także ciężarem, który noszą ich wnuki. To co zostało zrepresjonowane, odcięte lub zepchnięte do podświadomości ponieważ było tak bolesne pojawia się w kolejnych pokoleniach rodziny. Daje o sobie znać…”

Tutaj znajduje się ciąg dalszy artykułu .

Zapraszam do lektury

„Traumy które dziedziczymy po przodkach” – Agata Giza-Zwierzchowska

Personel medyczny w czasie pandemii… czy wszyscy jesteśmy zagrożeni kryzysem psychicznym? Jak sie wzajemnie wspierać?

Rozmowa opublikowana na łamach portalu Medycyna Praktyczna 23/03/2020

Osoby zaangażowane w zwalczanie wirusa COVID19 mogą mieć wysoki poziom lęku, być bardzo wyczerpane, zagrożone wystąpieniem Zespołu stresu pourazowego. Ale zyskują też poczucie sensu i wartości swojej pracy, w zespołach lekarze stają się sobie bliżsi i solidarni lepiej komunikują się z kolegami – o pozytywnym i negatywnym wpływie epidemii na zdrowie psychiczne personelu medycznego rozmawiamy z dr Agatą Gizą-Zwierzchowską, psychologiem z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Arkońskiej w Szczecinie i przewodniczącą szczecińskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.

Red. Sylwia Szparkowska : Media podają, że lekarz z Kielc który był zakażony koronawirusem, popełnił samobójstwo. Trudno w tym kontekście nie zapytać: czy najbardziej narażeni na zakażenie pracownicy ochrony zdrowia, są chronieni przed skutkami stresu w czasie epidemii?

Nie chcę się wypowiadać o tym konkretnym przypadku. Co do zasady jednak, niezaleźnie od tego, w jakiej pracujemy grupie zawodowej, mogą nam się zdarzyć stany depresyjne, nerwicowe, zaburzenia lękowe. Gdy pojawia się dodatkowy czynnik stresujący, jakim jest epidemia czy informacja o zakażeniu czy hejt w internecie, może to stać się dodatkowym czynnikiem spustowym, ostatnią kroplą która przelewa czarę naszej wytrzymałości psychicznej.

Red. Sylwia Szparkowska : Co można zrobić w tej sytuacji?

Warto uświadamiać sobie, że jeśli członek personelu medycznego nie czuje się na siłach albo widzi, że nie daje sobie rady z panującą sytuacją epidemiologiczną, to jego własną odpowiedzialnością jest to zasygnalizować. Każdy z nas odpowiada nie tylko za zdrowie innych, ale także za swoje bezpieczeństwo. Warto uwierzyć, że jeśli ktoś poprosi o pomoc, to ją uzyska i będzie to pomoc skuteczna. Jest ona jednak możliwa tylko wtedy, gdy powiemy otwarcie o swoich problemach.

Red. Sylwia Szparkowska : Kto jest teraz najbardziej zagrożony kryzysem psychicznym? Pielęgniarki i ratownicy medyczni na „pierwszej linii frontu”. Dyrektorzy szpitali i ordynatorzy?

Nie ma jednoznacznej reguły, chociaż im wyższa odpowiedzialność, tym większy stres. Stanowisko nie chroni nas przed nim. Najbardziej obciążająca jest konieczność podejmowania tzw. trudnych decyzji, a w takiej sytuacji mogą znaleźć się zarówno dyrektorzy, jak lekarze. Ci pierwsi w zakresie zabezpieczenia swoich pracowników, ci drudzy – w sytuacjach dotyczących zdrowia i życia pacjentów.

Red. Sylwia Szparkowska : Czy grozi nam, że osoby bezpośrednio uczestniczące w działaniach będą miały objawy wypalenia zawodowego?

To bardzo ciekawe pytanie, na które, wydaje mi się, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Mam nadzieję, że ta kryzysowa sytuacja dobrze się dla nas wszystkich skończy i, paradoksalnie, personel medyczny wyjdzie z niej wzmocniony. Takie zjawisko nazywamy wzrostem post-traumatycznym – osoby pracujące np. przy usuwaniu skutków katastrof z jednej strony są wyczerpane, podejmują bardzo duży wysiłek w niepewnej sytuacji, wszak mierzą się z bardzo dużym poziomem lęku. Ale gdy już jest po wszystkim, mają poczucie że ta sytuacja przywróciła im wiarę w to, co robią. Ratują przecież życie i zdrowie całego społeczenstwa. To definiuje ten wysiłek we właściwej perspektywie, daje poczucie sensu.

Red. Sylwia Szparkowska : W Hiszpanii organizowane są publiczne akcje w których społeczeństwo, z balkonów, dziękuje pracownikom medycznym za walkę z epidemią. Takie akcje mają znaczenie?

Tak, dla obydwu stron. Dla osób które je organizują i w nich uczestniczą, bo pozwalają im uwolnić emocje, wziąć udział w czymś pozytywnym. Dla osób pracujących w ochronie zdrowia, bo pozwalają spotkać się z dobrymi emocjami, uzyskać wsparcie, naładować baterie. Takiego wsparcia udzielają sobie tez pracownicy ochrony zdrowia nawzajem. Ta cała sytuacja przynosi lepszą komunikację w zespołach. Wykorzystywane na bieżąco są kanały wymiany informacji, media społecznościowe. Mam nadzieję, że to są dobre praktyki które zostaną w ochronie zdrowia także po epidemii. Wierzę, że pod pewnymi względami ochrona zdrowia wyjdzie z tej kryzysowej sytuacji wzmocniona i z pewnością bogatsza o nowe doświadczenia.

Red. Sylwia Szparkowska : A zagrożenia?

One też są, niestety, bardzo poważne. O ile wsparcie wpływa osłaniająco na psychikę lekarzy, to nieprzygotowanie systemu wpływa destrukcyjnie. Mamy do czynienia z zagrożeniem nieznanym. Nie do końca wiemy czego się spodziewać, co budzi bardzo duży lęk, zwłaszcza w grupie najbardziej narażonej, czyli wśród personelu medycznego. Pojawia się zagrożenie wyczerpaniem fizycznym, psychicznym, poczuciem wypalenia pracą, a nawet ryzyko póżniejszej depresji. Wsparcie społeczne zabezpiecza przed wypaleniem zawodowym, ale nie przed wyczerpaniem i jego skutkami.

Red. Sylwia Szparkowska : Ogromny stres wywołują braki: leków, masek, fartuchów, sprzętu…

Tak, ale z drugiej strony to przygotowanie jest coraz lepsze. Do szpitali trafiają respiratory, środki zabezpieczenia osobistego. Jest ich coraz więcej, a jeszcze nie nastąpił szczyt epidemii. Mamy do czynienia z mobilizacją, ale nie poddawajmy się lękom i panice.

Red. Sylwia Szparkowska : W przynajmniej kilku szpitalach zgłoszonych do zabezpieczenia przed koronawirusem nie było konsultacji z personelem przed wpisaniem placówki na listę zabezpieczającą. Lekarze dowiadywali się o tej decyzji z mediów. To chyba niszczy poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że ktoś z decydentów nad sytuacją panuje?

Sytuacja jest różna w różnych placówkach. W mojej akurat konsultacje były, a znaczna część personelu była pytana, czy jest gotowa pracować przy zabezpieczeniu epidemii. To bardzo ważne, by każdy mógł zdecydować o tym, czy i jak chce włączyć się w pomoc. Uzyskujemy w ten sposób poczucie kontroli i sprawczości, decyzja odwołuje się do naszego indywidualnego poczucia odpowiedzialności i wiary w sens pracy.

Red. Sylwia Szparkowska : Psychiczne skutki pracy przy epidemii mogą być oddalone w czasie?

Choć nie wiemy, ile będzie trwać epidemia, raczej zakładam, że stres z nią związany ma charakter krótkotrwaly. Bardzo intensywny, ale nie zostawiający trwałego śladu na psychice. Warunkiem jest, że zadbamy o personel, który go doznaje – by nie wystąpił u nich Zespół stresu pourazowego i dekompensacja lękowa. Jest wysoce prawdopodobne, że lekarzom i pielęgniarkom będzie potrzebna psychologiczna interwencja kryzysowa, podobna do tej której udzielamy po wojnie lub katastrofie. Jesteśmy jako środowisko psychologów na tę sytuację przygotowani, uruchomione są telefony zaufania, przygotowani profesjonaliści, którzy mogą udzielić wsparcia.

Red. Sylwia Szparkowska : Jak szybko powinna być uruchamiana taka pomoc?

Z psychologiem najlepiej pracować już w trakcie sytuacji kryzysowej. Pozwala to rozładować napięcie i odbarczyć psychikę która dźwiga zbyt duże ciężary. Im szybciej zareagujemy w sytuacji pojawienia się objawów Zespołu stresu pourazowego, tym większa szansa że wydarzenie, które go spowodowało wywoła mniejsze straty.

Red. Sylwia Szparkowska : Jak wygląda pomoc psychologa w sytuacji kryzysowej?

Ja spotykam się ze wszystkimi zespołami oddziałowymi: aby porozmawiać z personelem o ich pracy, by ludzie mogli odwentylować emocje. Ważne jest, by każdą obawę każdy mógł wypowiedzieć. Jeśli pojawiają się problemy to należy je rozwiązać, albo wspólnie ustalić, że jakiś problem którego na bieżąco nie da się załatwić, będzie rozwiązywany w przyszłości. Zapewnienie takiej dobrej komunikacji spoczywa na osobach, które zarządzają pracownikami: ordynatorze, pielęgniarce oddziałowej, przełożonemu zespołów ratowników.

Red. Sylwia Szparkowska : Szef zespołu powinien wysyłać osoby, które sobie gorzej radzą na terapię?

Jest wiele możliwości pomocy. Mamy do dyspozycji pomoc psychologiczną udzielaną co najmniej na dwa sposoby: wsparcie grupowe, które jest udzielane na bieżąco, co pozwala odbarczyć psychikę i rozładować emocje. Taka pomoc ma charakter raczej interwencyjny i prewencyjny. Pomoc indywidualna, pourazowa jest adresowana do osób, które nie radzą sobie i należy im pomóc, gdyż znalazły się w sytuacji traumatycznej . To już pomoc psychoterapeutyczna.

Red. Sylwia Szparkowska : Oceniamy więc zarówno sytuację jak i stan osoby, która się w niej znalazła?

Dokładnie tak. Po pomoc indywidualną mogą zgłaszać się osoby, które jej potrzebują. To bardzo ważne żeby wiedzieć, że możemy jej potrzebować niezależnie od roli w systemie zdrowotnym i piastowanego stanowiska. I że psycholog może pomóc.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała Redaktor Sylwia Szparkowska

Polskie Towarzystwo Psychologiczne – Oddział Szczecin uruchamia BEZPŁATNE KONSULTACJE PSYCHOLOGICZNE DLA PRACOWNIKÓW SŁUŻBY ZDROWIA w trakcie pandemii COVID-19!

Koronawirus jest wyzwaniem dla zwykłej, ludzkiej solidarności . Mam nadzieję, że wszystkich nas zbliży w dbaniu o siebie i wpływaniu na wzajemne bezpieczeństwo oraz w niesieniu sobie pomocy. Bądźmy uważni i troskliwi. Nikt nie jest samotną wyspą. Wszyscy jesteśmy od siebie zależni. W walce z epidemią nie ma podziałów na my i wy. Nie ma granic. Wszyscy działamy wspólnie , wspólnie się chroniąc i zabezpieczając aby nie dopuścić do rozprzestrzenienia się zakażenia. 

Dostrzegając potrzebę wsparcia emocjonalnego naszych koleżanek i kolegów uczestniczących w procesie opanowywania epidemii koronawirusa Oddział szczeciński Polskiego Towarzystwa Psychologicznego uruchomił program bezpłatnego wsparcia psychologicznego dla personelu medycznego w formie telekonsultacji on-line (Skype, telefon). Pomoc psychologiczną będą realizowali doświadczeni psycholodzy – psychoterapeuci. Termin można uzgodnić dzwoniąc bezpośrednio do wybranego psychologa.  

Kompleksy według Carla Gustava Junga

Czy Ty także miewasz kompleksy? Jeśli tak, to naturalne.

Któż ich nie ma!


Carl Gustaw Jung pisał:

„Każdy miewa kompleksy. Nie należy się ich wstydzić; skrajnie podejrzanym byłby ktoś kto by ich w ogóle nie miał, gdyż to jest ogień psychiki.” (1)

O kompleksach zwykliśmy myśleć pejoratywnie, rozumiejąc je jako źródła problemów intrapsychicznych. Zazwyczaj kompleksy przeżywamy jako nadwrażliwe miejsca w nas samych, podatne na reakcje otoczenia lub interakcje z nim. Tak przykładowo osoba z kompleksem ego reaguje przesadnie na jakąkolwiek krytykę ze strony innych. Inna osoba z na przykład kompleksem matki, może uważać rolę macierzyńską za arcyważną wręcz niezbędną do wypełnienia w rozwoju kobiecym lub też obawia się jej w ogóle podjąć.

Cytowany już powyżej Jung twierdził, że kompleksy to po prostu struktury w psychice, a ściślej „zgrupowania treści psychicznych naładowane emocjami”. Autor teorii kompleksów psychicznych określał je jako pewne treści – mogą być nimi myśli, słowa, skojarzenia, wspomnienia czy obrazy – skoncentrowane wokół archetypowego jądra znaczeniowego którym może być właśnie ego, matka, ojciec, ciało, rodzeństwo, seksualność czy nawet określona narodowość. Możemy więc także mówić o kompleksach kulturowych. 

Struktura psychiki według Junga

Kompleksy zawierają w sobie zarówno pozytywne, jak neutralne i negatywne treści związane z danym jądrem znaczeniowym. Same w sobie należą do obszaru nieświadomości indywidualnej danej osoby.

Kompleksy są głęboko powiązane z osobistymi doświadczeniami i przeżyciami, a także – co jest bardzo istotne – zachowują znaczną autonomię. Mogą być niczym odrębne osoby w nas samych. Skąd to wiemy? Przekonujemy się o tym, kiedy udaje im się nami zawładnąć. Kompleksy mają potężną siłę, która ujawnia się nieoczekiwanie wprowadzając nas w zaskoczenie swoją własną reakcją. Kompleksy potrafią sabotować niejedną naszą inicjatywę. Zakłócają funkcjonowanie naszej pamięci lub odbierają nam głos podczas publicznych wystąpień. Są quasi odrębnie funkcjonującymi osobowościami w naszej nieświadomości, która jest niczym innym jak takim właśnie archipelagiem tych autonomicznych wysp. Sam Jung pisał o nich następująco:


„Kompleks ma rodzaj ciała, swojej własnej psychologii. Wpływa na pracę żołądka. Zakłóca oddychanie i pracę serca – krótko mówiąc, działa jak częściowa osobowość. Na przykład kiedy chce się coś powiedzieć, czy zrobić i na nieszczęście kompleks włączy się wraz ze swoją intencją, mówi się, albo robi coś zupełnie innego niż zamierzone. Kompleks przerywa nam w pół słowa i nasze najlepsze intencje zostają udaremnione przez jego działanie, podobnie jak wtedy, gdy nasze plany zostają zakłócone przez zewnętrzną osobę, czy okoliczności. (2)”

Jung uważał, że to nie my mamy kompleksy lecz one nas mają. Są nieświadomym materiałem wymykającym się ukradkiem z podziemia naszej psychiki. Właśnie wtedy potrafią nami bez reszty zawładnąć. Czy to źle? Oczywiście nasza reakcja nas zaskakuje, często odczuwamy wówczas wstyd lub złość… a ten stan bywa nieprzyjemny.Pojawia się w naszym wewnętrznym życiu chaos. Jednak obserwując nasze niekontrolowane reakcjespowodowane ujawnieniem się kompleksowych treści i analizując je później, możemy rozwijać pełnię naszej osobowości. Według już cytowanego Carla Gustawa Junga a także jego uczennicy i współpracowniczki Jolande Jacobi, kompleks jest „najlepszą drogą dostępu do treści nieświadomych”. W naszym przeżywaniu ujawnia się często za pośrednictwem snów, bywa nazywany ich „architektem”. Kiedy indziej potrafi przyjąć formę symptomów jakie uzewnętrzniamy prowadząc niekiedy do podjęcia analizy własnej, która ma pomóc w uświadomieniu ich źródła. Integrujemy w tym procesie elementy nas samych, które na skutek urazu zostały odszczepione. Podróżujemy na nieoczekiwanie odkryte wyspy archipelagu naszej psychiczności poznając je i wcielając do jego całości. Dzięki takiemu przeżywaniu i integracji naszych kompleksów przekonujemy się w końcu, że jesteśmy na właściwej bo unikatowej, jedynej w swoim rodzaju i kompletnie indywidualnej drodze. Chaos, którego doświadczamy poprzez nieoczekiwane doświadczenie kompleksu otwiera nas na inne osoby, otwiera nas na przeżywanie własnej głębi i złożoności, na empatyzowanie ze światem, pozwala na przekroczenie własnych ograniczeń i rozwój. Ponoć gdzieś „w głębi naszych problemów tkwi ciągle nierozwinięty element naszej osobowości, cenny fragment naszej Psyche. Pozbawieni go doświadczamy rezygnacji, zgorzknienia i niechęci do życia.” (C. G. Jung) To właśnie dzięki tym wzbudzającym niechęć kompleksom, możemy tego „światła” w sobie w końcu dotknąć. 

(1) Carl Jung, ETH Lecture 1 May 1935, page 203 (Everyone has complexes, there is nothing to be ashamed of in that; it would in fact be highly suspicious if we found someone who had no complexes, for these are the fires of the psyche.Carl Jung, ETH Lecture 1 May 1935, page 203)

(2) Jung 1936/1976, para. 14

Konferencja „Obrazy nieświadomości” – 06.10.2019 – Polecam!

Zapraszam na konferencję Polskiego Towarzystwa Psychoanalizy Jungowskiejlink – w ramach której będą Państwo mogli zapoznać się z jungowskimi metodami pracy psychoterapeutycznej z materiałem nieświadomym. Uczestnicy będą mogli wziąć udział w praktycznych warsztatach m.in. dream matrix (matrycy śnienia społecznego), analizy marzeń sennych czy ruchu autentycznego. W ramach konferencji będę miała przyjemność poprowadzić seminarium Sandplay Therapy (Terapii w Piaskownicy) na co szczególnie zapraszam wszystkie osoby zainteresowane tą metodą pracy, zarówno w kontekście psychoterapii osób dorosłych, jak i z dzieci . Tutaj znajdziecie Państwo szczegółowy opis wszystkich konferencyjnych warsztatów – link

Psychosomatyka w psychoterapii – seminarium konferencyjne

7 listopada 2018 r. w ramach Międzynarodowej Konferencji Psychologicznej poświęconej psychoterapii i wsparciu dziecka w rozwoju „Dziecko w świecie – świat w dziecku” zorganizowanej przez Oddział Szczecin Polskiego Towarzystwa Psychologicznego poprowadziłam warsztat pt. „Kiedy ciało przemawia. Psychoterapia zaburzeń psychosomatycznych u dzieci i dorosłych.” Uczestnicy zapoznali się z teorią i praktyką psychoterapeutyczną stosowaną w leczeniu zaburzeń psychosomatycznych i somatoformicznych u dzieci i dorosłych. Odbyła się także prezentacja przypadków i dyskusja.

Jak możemy wspierać dziecko w rozwoju?

artykuł opublikowany na łamach Głosu Szczecińskiego

„Nie ma takiej mądrej osoby, która miałaby receptę na to jak dobrze wychowywać dziecko. Nie ma podręcznika, który dawałby uniwersalne i zawsze idealne wskazówki. Rodzicielstwo jest sprawą indywidualną a poziom jego trudności zależy od wielu czynników. To droga w nieznane lub życiowa misja, która nieraz zaskakuje.” – mówi psycholog – dr Agata Giza-Zwierzchowska. Istnieje jednak wiele rad, które choć trochę mogą rozjaśnić drogę. Oto kilka z nich.

Między 3 a 6 rokiem życia dziecko przechodzi dynamiczny rozwój emocjonalny. W tym czasie coraz lepiej rozumie własne emocje oraz uczucia bliskich mu osób.

Okazuje się, że to co myślą o nim bliscy, ma ogromne znaczenie dla dalszego kształtowania się emocji.

Od przedszkolaka

Przedszkolak nabywa umiejętności zaradczych, które pozwalają mu czuć się autonomicznym i kształtować pozytywne kontakty z dorosłymi i rówieśnikami. Uczy się zaspokajać swoje potrzeby coraz bardziej samodzielnie.…”

Ciag dalszy artykułu znajduje się na stronie Głosu Szczecińskiego
https://plus.gs24.pl/dziecku-nalezy-sie-szacunek-wolnosc-wyboru-ale-takze-madre-granice-ktore-sprawiaja-ze-czuje-troske-rodzicow-i-ich-milosc/ar/13220389

Do zapoznania sie z pozostałością publikacji zapraszam na stronę Głosu Szczecińskiego

Milczenie dzieci czyli „mutyzm wybiórczy” – rozmowa z Głosu Szczecińskiego – z dnia 29/06/2018

„Kiedy dziecko milczy, to nie musi oznaczać, że nas ignoruje.

Przyczyną może być lęk.”

Redaktor Anna Folkman w rozmowie z dr Agatą Gizą-Zwierzchowską, psychologiem i psychoterapeutką, przewodniczącą szczecińskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.

Anna Folkman: Milczenie dzieci, to problem, który zauważono dopiero teraz?

dr Agata Giza-Zwierzchowska: Dzisiaj coraz więcej mówi się na temat mutyzmu wybiórczego u dzieci dzięki czemu problem – choć statystycznie dość rzadki – zostaje coraz częściej w porę rozpoznany. Zaburzenie to jest opisywane w literaturze psychologicznej już od XVII wieku. Pisano wtedy o dzieciach, które milczą „wybiórczo” czyli nie rozmawiają w niektórych społecznych sytuacjach jakby w ogóle nie potrafiły mówić . Do niedawna mutyzm mylony był z innymi zaburzeniami, dzisiaj niestety też tak się często dzieje. Wiąże się to z przypisywaniem milczenia trudnościom w nauce mowy. Dlatego też bardzo często to logopedzi jako pierwsi dostrzegają u dzieci mutyzm wybiórczy. Od nich dzieci trafiają do gabinetów wyspecjalizowanych w tym zaburzeniu psychologów. Inną pomyłką jest mylenie mutyzmu z nieśmiałością. Trzeba to wyraźnie podkreślić: dzieci z mutyzmem wybiórczym to zdecydowanie nie są dzieci nieśmiałe ani zahamowane.

AF: Kogo dotyczy problem?

AGZ: Problem rozpoczyna się już w przedszkolu i dotyczy głównie małych dzieci w wieku ok. 4 do 8 lat. Jest związany z uspołecznieniem dziecka, z jego otwieraniem się na relacje z otoczeniem. Trzeba podkreślić, że rośnie świadomość pedagogów w przedszkolach na ten temat, choć nadal jest sporo w tym względzie do zrobienia. Należy o mutyzmie wybiórczym mówić, bo zaniedbany problem przeradza się w znacznie poważniejsze zaburzenia lękowe u dziecka, jeśli w porę nie zareagujemy. Dziecko cierpiące na mutyzm wybiórczy ma problem z nauką w tym sensie, że nie odzywa się na lekcjach, nie uczestniczy w nich, nie uczestniczy tez w życiu towarzyskim. Nauczyciele są często bezradni i zapada decyzja o nauczaniu indywidualnym. Taki krok często jeszcze bardziej odcina dziecko od otoczenia i często prowadzi do pogłębienia trudności. Dziecko zamiast oswajać się i stopniowo radzić sobie z lękiem pokonując go wśród rówieśników i nauczycieli, zaczyna się izolować i zamyka się w swoim świecie.

AF:Jak rozpoznać mutyzm?

AGZ: Dzieci w wieku przedszkolnym mają prawo być nieśmiałe. Mogą preferować aktywność jeden na jeden i czuć się onieśmielone w grupie. Każde dziecko ma prawo do indywidualnego, spokojnego otwierania się na innych. Ma wiele lat na oswajanie się ze światem. Ma prawo w pewnych sytuacjach nie wypowiadać się lub nie chcieć rozmawiać z niewzbudzającymi jego zaufania osobami. Mutyzm jest czymś innym. Dotknięte nim dziecko kompletnie milczy, przez cały rok potrafi nie odezwać się do nikogo w przedszkolu ani jednym słowem. Często nie bierze udziału w zajęciach i nie komunikuje swoich potrzeb. W mutyzmie wybiórczym milczenie jest nieprzebłagane i trwa miesiącami a nawet latami. Pedagodzy mogą mieć wrażenie, że to dziecko jest zbuntowane, zarozumiałe czy krnąbrne, że nie chce z nimi współpracować. To zaburzenie trudne do zdiagnozowania i zarazem łatwe do zignorowania. To dziecko którego nie ma. Jest niewidoczne. Nie sprawia żadnych trudności a jednak wiemy, że je głęboko przeżywa. Według standardów mutyzm wybiórczy powinien diagnozować wstępnie lekarz psychiatra, gdyż mówimy tu o zaburzeniu lękowym. Potem następuje praca z psychologiem. W nielicznych przypadkach konieczne są wspierające psychoterapię leki psychiatryczne gdy lęk jest zbyt silny.

AF: Na czym polega psychoterapia?

AGZ: Psychoterapia mutyzmu wybiórczego jest wieloaspektowa, obejmuje trzy obszary działania. Pierwszy to praca indywidualna z dzieckiem, potem praca z rodzicami a trzeci obszar to praca socjalizacyjna w środowisku – w przedszkolu lub w szkole. To wspomaganie dziecka bezpośrednio w pokonywaniu lęków, poprzez wykonywanie zaleceń specjalisty. Rodzicom radzi się np. inicjowanie spotkań z rówieśnikami, poznawanie nowych osób, samodzielne kupowanie drobnych rzeczy. Jeśli dziecko jest właściwie wspierane, wówczas rozwija się i poszerza się jego pole komunikacji. Zdarza się, że terapia trwa dwa miesiące i bywa, że rok a nawet dwa lata ale jest skuteczna. Jej długość zależy od głębokości trudności z jakimi mierzy się dziecko.  Dzieci, które otrzymały właściwą pomoc pokonują mutyzm i nigdy już nie wracają do tego zaburzenia.

AF: Co powoduje mutyzm?

AGZ: Przyczyny są złożone, zazwyczaj jest to pakiet wzajemnie na siebie oddziałujących czynników emocjonalnych, sytuacyjnych, rodzinnych i społecznych. Te ostatnie z wymienionych to choćby fakt, że wiele dzieci od pierwszych lat życia częściej obcuje dzisiaj ze smartfonem niż z drugim dzieckiem. Badań na temat przyczyn mutyzmu jest wiele. Znaczenie mają zarówno czynniki świadome, jak i nieświadome. U niektórych dzieci zdarza się, że na świat  przychodzi np. brat lub siostra i to się zbiega z czasem, kiedy dziecko idzie do przedszkola. Następuje wtedy regres rozwoju dziecka. U jednych dzieci uzewnętrzni się on bólem brzucha, u innych zahamowaniem rozwoju społecznego i powstaniem mutyzmu. W innych przypadkach wiodące znaczenie mają relacje między rodzicami, kryzysy małżeńskie. Nie można oczywiście ich winić, ale to także ma wpływ. Bywa, że dziecko nie jest właściwie stymulowane w rozwoju, jest nadmiernie ochraniane – jest w domu tylko z babcią, nianią i nie ma za wiele kontaktów z rówieśnikami. Warto zatem spotykać się z innymi dziećmi od pierwszych dni życia dziecka. Można brać udział w spotkaniach mam z dziećmi, wychodzić na place zabaw i wspierać dziecko w pierwszych i kolejnych spotkaniach z nowymi osobami tak żeby było to dla niego przyjemne i bezpieczne doświadczenie. Nie ochraniajmy nadmiernie dziecka, nie izolujmy go kiedy pojawia jest konflikt z kolegą. Wspierajmy go w poszukiwaniu rozwiązania.  W końcu, u nielicznych dzieci pojawienie się mutyzmu miało związek z traumatycznym wydarzeniem  w postaci silnego stresu. Mogła to być strata rodzica, wyjazd za granicę w zupełnie obce otoczenie. Warto zauważyć, że problem mutyzmu wybiórczego jest częstą trudnością rodzin mieszkających za granicą, w których dzieci są dwujęzyczne. Takie dzieci także potrzebują wsparcia psychoterapeutycznego którego często szukają w tych krajach u polskojęzycznych psychologów.

AF: Jak powinniśmy reagować, kiedy nasze dziecko stale milczy?

AGZ: Pamiętajmy, że objaw jest u dziecka nieświadomy. Nie pytajmy uparcie dlaczego nie rozmawia z nikim w przedszkolu. Rozmowa na ten temat będzie bezowocna i będzie wzmacniała problem. Raczej powinno się obserwować dziecko, zaakceptować trudność, towarzyszyć wspierająco i zachęcać do podejmowania aktywności czyli do ośmielania się w różnych sytuacjach społecznych. Zachęcajmy dziecko do samodzielnego zamówienia gałek lodów. Jeśli nie będzie chciało, zostawmy to bez komentarza, ma prawo się bać i ma prawo nie być gotowe. Nie naciskajmy, nie zawstydzajmy.  Poszukajmy łatwiejszej sytuacji – by porozmawiało z kimś kogoś zna. Często rodzice sami wiedzą najlepiej jakie sytuacje będą korzystne. Pomoc innym dzieciom też jest motywacją do przełamania lęku. Trzeba wiedzieć, że dzieci zdają sobie sprawę ze swoich problemów. Niczego nie pospieszajmy. Kiedy dziecko poczuje się gotowe, samo zrezygnuje z milczenia.

Głos Szczeciński – 29/06/2018

więcej o problematyce mutyzmu wybiórczego można znaleźć tutaj